Właśnie wróciłam z kina. To film z rodzaju popisów aktorskich, nie reżyserskich i choć nic do zarzucenia Mangoldowi nie mam (sprawna, solidna robota), to jest zdecydowanie film Reese i Joaquina. Oni oboje "ciągną" cały film, i gdyby któremuś z nich powinęła się noga, WTL mógłby się pogrążyć w przeciętności. Ale ich role sprawiają, że film "gra", postacie Johna i June są jak żywe (no ja się nie znam na Cashu, ale mnie aktorstwo Phoenixa i Witherspoon przekonuje na 100%). Słowem - aktorstwo najwyższej klasy - i absolutnie nie jest to tylko film dla fanów Casha i country. Ja tego rodzaju muzy nie trawię, a film mnie zachwycił;)
Fani, a raczej fanki;) Phoenixa mają tu prawdziwą ucztę dla oczu - nie ma sceny, w której by go nie było, cały czas jest na ekranie. To się nazywa Pierwszoplanowa rola! :))
Wszyscy oczywiście wiedzą, że Phoenix i Witherspoon sami wszystko śpiewają i grają, ale co innego wiedzieć, a co innego zobaczyć i usłyszec na własne oczy/uszy. Niesamowite. Nie spodziewałam się, że tak świetnie im to wyjdzie - kawał dobrej roboty!
No to teraz czekam na Oscary dla Reese i Joaquina - mam nadzieję, że Akademia ma oczy na właściwym miejscu i ich nagrodzi.
Ja również jestem pod wrażeniem gry Witherspoon i Phoenixa :) Oboje zasłużyli sobie na Oscary i naprawdę bedzie szkoda, jesli ktoreś z nich go nie dostanie. Świetne kreacje :) Pozdrawiam.