szkoda, że ten film wyszedł jakiś taki słabiutki... Johnego Casha bardzo szanuję i lubię, ale naprawdę uważam, że mogli
to lepiej pokazać. Jest to prostolinijne aż do bólu. Jestem zły, bum i jestem dobry. Może miałam zbyt wygórowane
nadzieje ale liczyłam na dużo więcej. Mimo że film trał dwie godziny to czuję ogromny niedosyt. Mogli pokazać też coś o
latach późniejszych, a tak to wyszło jakby na odwal już nie chciało się więcej to tylko napiszemy co i jak.
Też na to zwróciłem uwagę. Najpierw zrobili z niego wielkiego ćpuna, posiedział trochę sam ze sobą i zdrów jak ryba a przy okazji jeszcze dokonał przewartościowania swojego życia. Serio miłość tak na niego zadziałała? Ciężko powiedzieć bo film poświęca temu mało czasu.
Także powiedziałbym, że to raczej zbiór wystąpień muzycznych i popis aktorski, a jako film biograficzny, a nawet w ogóle jako film wypada słabo.